28 marca 2019, 21:23
Całe życie ludzie tęsknią. Tęsknią za ludźmi, chwilami, marzeniami i za tym, co mogło się zdarzyć, a z jakiś powodów nie zdarzyło się.
Tęsknota za ludźmi miesza się ze złością i miłością. Raz chwytamy się za serce z żalem, a innym razem ze złością. Niewiadomo, co jest gorsze? Czy miłość, którą ciężko zapomnieć, ukoić, skierować na inne tory, żeby mniej bolała? A może złość jest lepsza? Mamy pretensje, żal, chęć nakrzyczeć, może to jest lepsze, bo mniej boli? A może żadne z tych uczuć nigdy nie przyniesie ukojenia?
Jednego dnia pomaga miłość, a drugiego złość, ale złotego środka nie ma. Najgorzej jest, kiedy najbliżsi odchodzą na zawsze i odbierają nadzieję na zmiany.
Z tęsknotą za chwilami jest prościej, zostaje nadzieja, że może znów nadarzy się odpowiedni moment i wtedy uda się nadrobić stracony czas. Zostaje tylko jedno, ale. Czy, jak nadejdzie ta chwila to czy, nadal będzie mieć się ochotę na to, co kiedyś? Ile musi minąć czasu, żeby stracić zainteresowanie? I czy będzie tak jak sobie wyobrażaliśmy?
Zostały marzenia. Marzyć może każdy, a nawet powinien. Czy są jakieś granice? Czy w marzeniach można posunąć się za daleko? Czy marzenie może stać się nieprzyzwoite do granic lub nielegalne? A co z marzeniami odkładanymi na później? Kiedy stają się przeterminowane?